Byłam na rozdaniu nagród państwowych w Muzeum Narodowym. Odbywało się w sali, gdzie „Kazanie Skargi” i portret Matejki. Na schodach minęłam prowadzonego powoli na wpół sparaliżowanego starca, w którym dopiero po chwili poznałam... Zelwerowicza. Miał udar mózgowy. Cóż za gorliwość, żeby w tym stanie przyjść po odbiór nagrody państwowej. Ta spóźniona uroczystość (nagrody przyznano w zeszłym roku na 22 lipca) była podobna do wręczania nagród szkolnych, tak młodocianą była większość laureatów („pryszczaci”, jak ich nazywa Kott). W muzeum było zimno i ci, co się rozdzieli z futer, poschodzili do szatni, żeby je sobie narzucić choć na ramiona. Rozstawione były stoliki z kawą, likierem i ciasteczkami. Portret Matejki był najbardziej żyjącym i prawdziwym człowiekiem spośród obecnych i patrzył na ten nowy obraz historyczny (idący wprost od panów z „Sejmu Grodzieńskiego”) ze smutną goryczą. [...] Spośród młodych nagrody państwowe w dziedzinie literatury za rok 1950 otrzymali: T. Borowski, K. Gruszczyński, T. Konwicki, W. Woroszylski, W. Zalewski.
Warszawa, 10 marca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
O godzinie dziewiątej trzydzieści pojechałem do SPATiFu, uzgodniliśmy to moje przemówienie dla Zelwera […].
Nie pojechałem na spektakl jubileuszowy. […] Postanowiłem pojechać na samą uroczystość jubileuszową. Trafiłem na przerwę przed czwartym aktem. Z Kruczkowskim Leonem poszliśmy oglądać wystawę w foyer poświęconą Zelwerowi, a kiedy zaczął się akt, poszliśmy do loży. Trzeba stwierdzić, że nudy na pudy, ale Zelwer ma dykcję pierwszorzędną. Trzyma się doskonale mimo kalectwa. Ludzi masę. Teatr wypełniony po brzegi.
Po spektaklu zgromadziliśmy się na scenie. W złotym wieńcu złote litery: 60 lat. Zelwer usiadł w foteliku przy stole. Dwa fotele i stoliczek ofiarowane od teatru. Masę kwiatów. Delegacje. Przy dźwiękach poloneza granego przez naszą orkiestrę idzie kurtyna do góry. Wszyscy wstają – brawa. Kiedy się uciszyło, zaczyna minister Sokorski. Dekoruje Zelwera Orderem Polonia Restituta I klasy. Duże odznaczenie. Szarfa i gwiazda. Mistrzem ceremonii jest Chmurkowski. Po ministrze Chmurek zapowiada mnie jako wiceprzewodniczącego SPATiFu. Zaczynam mowę: drogi, kochany nasz nauczycielu i wychowawco, kolego i mistrzu. Jestem spokojny, myśl dobrze pracuje, bellergal jednak dobrze robi. Wziąłem trzy pastylki.
To moje najdłuższe przemówienie, blisko dziesięć minut. Zelwer, widzę, jest zadowolony, a nawet w pewnym momencie, kiedy wyjąłem jego stary list do mnie sprzed dwudziestu dwu lat i zacząłem czytać, wzruszył się. skończyłem mocną kadencją – brawa – ucałowałem Zelwera […], po mnie zaczął przemawiać przedstawiciel związku. Potem Dąbrowski, a potem delegacje. […] Dowcipną laurkę z wierszykiem czytał Łapiński Stasio. Wreszcie przemówił Zelwer. Mówił doskonale, tylko strasznie długo. Blisko godzinę. Tym nas wykończył. Trzymał się świetnie. Nie zapomniał nikomu podziękować, wszystko składnie i z sensem. Tak jak dawny Zelwer. Uroczystość skończyła się po dwudziestej czwartej.
Warszawa, 16 lutego
Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938–1969, Warszawa 1995.